Mam nadzieje, ze nikt za bardzo nie zamartwial sie brakiem wiadomosci od nas ale jestesmy w takim miejscu, gdzie internet to prawdziwy rarytas. Tak, jeszcze sa takie miejsca na ziemi. Bajkal jest cudowny, magiczny i taaaaki w cholere ogromny, ze az strach. Niestety nada nam juz ujezdzac z tej wspanialej olchonowej wyspy. Wybieramy sie dalej w gory, a potem ostatni etap rosyjskiem przygody czyli Ulan- Ude. 21 opuszczny Rosje, mam nadzieje, ze do tej pory uda mi sie pokazac Wam jakies zdjecia, choc to juz zupelnie moze byc trudne ze wzgledu na szybosc polaczenia.
Dojechalysmy do Irkucka w nocy i za porada przewodnika udalysmy sie do hostelu American House, gdzie spoadziewalysmy sie bandy backpackersow, internetu, sali telewizyjnej i jeszcze nie wiadomo czego. No niestety, nic z tych rzeczy. Otworzyla nam Rosjanka, byla nauczycielka agola w Irkucku i tak przyjela nas pod swoja strzeche za 700 rubli od lba ze sniadaniem. Tak, Rosja byc moze byla kiedys tania ale juz nie jest - niestety. A co ma ow dom wspolnego z Ameryka? No maz ten pani byly zolnierz amerykanski postanowil porzucic kapitalistyczny dobrobyt amerykaski i w pocie czola doprowadzac kanalizacje do domu ukochanej i razem z nia auprawiac ogrodek. A wszystko to dzialao sie w latach 70 - n poczatku - wiec afera byla na caly Irkuck i okoliczne miasta. Niestety ukochany odszedl juz z ziemskiego poadlu ( Agnieszki teoria jest taka, ze po prostu znalazl sobie mlodsza nauczycielke angielskiego gdzies tam...), a Pani zarabia na turystach:-) Spedzilysmy tam dwie noce i czym predzej pragnelysmy sie oddalic od tego miejsca wspanialej milosci. Wtedy tez Ira spadla nam z nieba.
Ostatnia noc w Irkucku spedzilysmy w miejscu osobliwym - u poznanej dzien wczesniej barmanki, rzeczonej Iry, ktora z synem mieszka w Irkucku 2, ktory podobno nie jest juz miastem a przylegla wioska, w kazdym razie do centrum trzeba troche jechac. No wiec Ira mieszka w komunalce - wspolna kuchnia i toaleta dla wszytkich, ona w jedym pokoju, w ktorym ledwo styka miejsca... Niemniej ugoscila nas po krolewsku, za co serdecznie dziekujemy. Rano spakowalysmy manatki i wyruszylysmy na Olchon.
Na plazy, gdzie rozbilysmy namiot pierwszej nocy, zakolegowaylsmy sie z Polakami. No tak, ale najpierw w drodze z Irkucka na Olchon wpadlysmy na Justyne i Andrzeja z Warszawy. Andrzej, dzieki jeszcze raz za porabanie tego drewna wczoraj. Nietylko nam przyniosl blogoslawienstwo cieplej strawy, ale rowniez naszym znajomym Francuzom, ktorzy o 12 w nocy mieszali jeszcze ryz ze wspanialym syberyjskim koncentratem pomidorowym.
Nastepnego dnia doszli na nasze plazowe pole namiotowe kolejni dzielni Polacy z warszawy - Karol i Paulina, Przemek i Pawel. No wiec przyszlo nam sie bratac przy napoju wysokoprocentowym... I kolejnego wieczora rowniez, tym razem do towarzystwa dolaczyli wczesniej spotkani Rosjanie-rowerzysci, spotkani wczesniej przy sklepie w wiosce. Przy trzeciej butelce odspiewalismy wsztskie nam znane szanty, hymn narodowy, Kalinke i piosenke Czeburaszki (kto uczyl sie ruskiego, ten wie).
Jedyne co psulo Agnieszce komfort pobytu to spalona tylnia czesc ciala, ktora pierwszego dnia wystawiona zostala na intensywne dzialanie promieni slonecznych. Biedaczka do dzisiaj cierpi. Wyprobowalysmy wszystkich sposobow, by przyniesc jej ugle: krochmal - z polecenia Pani Buriatki - nie dziala, kefir - wspaniale sie scinal, krem choldzacy do stop - swietnie sie wchlanial. No i tak czekamy, az zacznie schodzic skora i zakoncza sie te Agnieszki meczarnie. Pamietajcie dziatki: krem faktor 30-zawsze!!!
No i tak, jutro juz sobie uciekamy, jako wczesniej napisalam. Mam nazieje, ze nasze plecaki i namiot ciagle sa na plazy - pojechalysmy dzisiaj na wycieczke na polnoc wyspy i od rana nie bylo nas w okolicy - adernalina mnie nie opuszcza.
Mamo, Tato dajcie znac czy otrzymujecie wiadomosci o mojm polozeniu geograficznym. Martwie sie troche, ze Wy mozecie sie martwic... No i fajnie byloby od Was cos tam przeczytac... Troche tesknie - to juz niedlugo miesiac, a ja nawet nie moge zadzwonic, bo te polaczenia... niech je szlag!!!
Dzieki Aneczko, ze czytac moje posty. Wiesz, ja tak latwo rozstalam sie z praca - wcale mi jej poki co nie brakuje. I szkoly tez nie. Odpoczywam na calego.
Czekam na wiesci!!!
Buziaki,
Ania
poniedziałek, 13 sierpnia 2007
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 komentarze:
Cześć Siostra,
Czytamy twoje posty i nie możemy doczekać sie następnego. Tylko z pisaniem u nas gorzej. W domu wszystko ok czyli bez zmian. Wszyscy tęsknimy za Tobą i trzymamy kciuki a ja zazdroszczę ci jak ch..
Trzymaj się i wrzuć w końcu jakieś fotki.
Pozdrawiamy was rodzinnie i ściskamy
Tomek
Siedze w robo i czytam od tygodnia juz codziennie. I am becoming a fan. A f***in faithful one.
Powiedziec ze macie pieknie to nic nie powiedziec, chapeau bas za odwage!!!
Ania, staram sie sciagnac Gawlik do Wawy na wodke zanim tam do Was na kontynent pojedzie. Jezus jaki ten kontynent tam macie wielki.
Mam nadzieje ze Nikon sprawuje sie dziarsko a ty jako operatorka tym lepiej.
Mam tu medyczna ksiazke ale jeszcze nic nie znalazlem skuteczego na oparzenia sloneczne oprocz tradycyjnych sposobow.
Wiec jestem i czytam dalej.
All ze best!!!
Papryka
Prześlij komentarz