Od naszego przyjazdu do Mongolii nie dawalam znaku zycia... z roznych przyczyn. Glownie nie bylo czasu albo po prostu mi sie nie chcialo, a jak juz mialam cos napisac... wydarzenia tak sie poukladaly, ze nie mialam ochoty na pisanie. Ale powrocilam i mam sie calkiem niezle:-)
Chyba jeszcze nie pisalam o naszym przekraczaniu granicy z Mongolia i o tym jak zaspalysmy na autobus z Ulan Ude do Ulan Bator. I o tym jak gonilysmy taksowka pozniejszy autobus, na ktory bylysmy tez spoznione:-), co kosztowalo nas mniej wiecej tyle samo, co pociag... a tak chcialysmy pooszczedzac. No pech chial, ze noc przed wyjazdem do domu polskiego, gdzie sie w Ulan Ude zatrzymalysmy, przyjechala para Polakow Ewa i Artur(pozdrawiam najserdeczniej). Pech tez chcial:-), ze obchodzili swoja rocznice slubu, no i mozna sobie wyobrazic, co sie stalo:-) Ha, ha, ha. Nawet nastawilam tez cholerny budzik ale za pozno spac poszlysmy, bo okolo 4 a moze pozniej i nie wstalysmy o 7:-) Wszystko dobrze sie skonczylo, taksowkarz - najwolniejszy na swiecie w koncu dogonil autobus i po kilku godzinach jazdy dotarlysmy do granicy, ktorej przekraczanie jest rownie ciekawe. Ale o tym kiedys tam.
Ulaanbaatar - jak to w tubylczej mowie sie pisze, jest dosyc ciekawym miejscem, tloczno tu i smierdzi niepojecie spalinami. Miasto sie rozwiaja, za kilka lat na pewno bedzie tu jeszcze fajniej. Mam tylko jeden problem - przechodzenie przez ulice. To koszmar, zadne reguly nie dzialaja, trzeba po prostu wlazic na jezdnie i modlic sie, ze kierowca, ktory wlasnie nadjezdza ma plan zatrzymac sie, co dla mnie nie jest oczywiste, bo kierowcy nie wysylaja jednoznacznych sygnalow: zatrzymujemy sie. Czekaja do ostatniego momentu, byc moze nadzieja, ze pieszy jednak zmieni plany. Kazda proba przejscia przez pasy albo i nie przez pasy... w jakimkolwiek miejscu podnosi poziom adrenaliny w moim organizmie:-)
Polnoc
Jezioro Khovsgol, co sie okazuje jest przyrodnim bratem Bajkalu, znajduje sie 26 godzin jazdy na polnoc od Ulan Bator. Tam tez sie wybralysmy z Wojtkiem, co go nam cos na drodze postawilo pewnego dnia kiedysmy sie przechadzaly ulicami miasta. A bylo to jakies trzy tygodnie temu, wiec moge niewszystko dokladnie pamietac.:-)
Na dworcu autobusowym spotkalismy Andrzeja, co go juz Agnieszka w swoim wpisie wspominalam i ktorego znikniecia pozniej jeszcze przez kilka dni nie moglismy odzalowac:-) Stad przesylam serdeczne pozdrowienia Andrzejowi - mam nadzieje, ze wyprawa sie udala, sil starczylo i czasu tez. Dla zainteresowanych: Andrzej, nasz dzielny obierzyswiat, postanowil przeplynac z Jeziora Khovsgol do Bajkalu czyli jakies 1350km; przeplynac na swoim malutkim niebieskim pontoniku. Nie dla cieniasow co? Reszte mozna doczytac sobie na www.lemen.com.pl. To byly reklamy.
Wio koniku
Nie wiem jakich argumentow uzyto, by mnie przekonac do jazdy konnej ale slowo cialem sie stalo, a ja wyladowalm na jakiejs kobyle, co dowiezc mnie miala do plemienia wymierajacego, co zyje wylacznie z produktow pochodzenia reniferowego.
Watek ten niestety przyjdzie mi dokonczyc jutro, gdyz wyganiaja mnie ze stanowiska:-) Cisza nocna, czas na piwo. Spokojnej nocy. Milego czytana.
Dodam jeszcze, ze jest mi wspaniale. Pa.
p.s za Spelling z gory przepraszam ale nie ma czasu na poprawki.
sobota, 15 września 2007
wtorek, 4 września 2007
*** shortest update e v e r ***
We've come back from the north. We camped by the Khovsgul Lake. it was beautiful of course. We went horse trekking and saw reindeers. I was riding a pregnant mare and she was really moody, she kicked and even threw me off her once! (Aneta do pregnant horses do that? or is it a Mongolian thing? :) By the way the Mongolian horses fart.... alll the time!!!!! It's so funny because when you gallop or semi -gallop (my mare was really lazy too) then you have this peculiar beat in the backround :)
A shout out to Andrzej Ziolkowski, who's kayaking from the Khovsgul to the Baikal via the Selenge River. I hope you're doing ok and by the way, did you take our tent bag by any chance? :)
We're staying at a really cool guesthouse in Ulaan Batar now. It's a party guesthouse actually. There's no point in going to bed earlier than 4am because you wan't be able to with all the noise anyway.
We've found a group of people to share a jeep and a driver with and so we're leaving for the Gobi tomorrow for 12 days (via the eigth lakes place and ancient capital - Kharkhorum, and one of the oldest monasteries place, and the biggest sand dunes place, and where they found the dinosaur bones place, and the ice-gorge where there's no ice this time of year place)
Keep your fingers crossed for: me not getting burnt again!
I guess this wasn't the shortest update ever afterall :)
Lots of hugs and kisses from UB to all of you !!
take care
")
A shout out to Andrzej Ziolkowski, who's kayaking from the Khovsgul to the Baikal via the Selenge River. I hope you're doing ok and by the way, did you take our tent bag by any chance? :)
We're staying at a really cool guesthouse in Ulaan Batar now. It's a party guesthouse actually. There's no point in going to bed earlier than 4am because you wan't be able to with all the noise anyway.
We've found a group of people to share a jeep and a driver with and so we're leaving for the Gobi tomorrow for 12 days (via the eigth lakes place and ancient capital - Kharkhorum, and one of the oldest monasteries place, and the biggest sand dunes place, and where they found the dinosaur bones place, and the ice-gorge where there's no ice this time of year place)
Keep your fingers crossed for: me not getting burnt again!
I guess this wasn't the shortest update ever afterall :)
Lots of hugs and kisses from UB to all of you !!
take care
")
Subskrybuj:
Posty (Atom)